Archiwum wrzesień 2015


znów wkurzona
Autor: wrzesniowa
30 września 2015, 21:00

Zastanawiam sie, czy ja wogóle miewam spokojne, nudne dni...moze pojedyńcze, ale nie pamietam juz kiedy byłam wyluzowana i spokojna więcej niz pare godzin. Szał w pracy, zawierucha ze zmiana w kadrach, mianowicie będzie nami żadzić smoczyca która nas poprostu nie znosi, jestesmy zaledwie pyłem na jej butach wrrrr .....wracam do domu zmęczona, zdezelowana, a tu bratanek drze sie, męczy moje instynkty macierzyńskie, na zmiane mam ochote go przytulać i tłuc no ale dzielnie pomagam.

Kiedy w koncu odpuszczam dzieciaka maluje mamie wlosy stwierdzajać, że ''pierdykne'' sobie kilka pasemek- NIC nie wyszło, zero sladu....jakis badziew...poziom irytacjii 60%

.....zjadam obiad, latam troche z małym po podwórku bo udaje dobra ciocie. W tym czasie kilku panów robi cuda z betonem, a mój okropny teść działa z mężem przy ociepleniu i działa mi na nerwy. Niby ok prawda? Ale nie moge swobodnie sie poruszać ani po podwórku, ani po domu...bo oni sa kurwa wszedzie, kazdy cos chce, nie mam sekundy ciszy i spokoju, wiec zamykam sie w piwnicy z moją kochaną suczką- 30kg miłości i rozpalam w piecu drapiac ja za uszami, poziom irytacjii 40%

Wpadam na górę dzwonie do taty do szpitala, od dzis na badaniach, troche sie boje bo stwierdzili, że juz nic nie moga dla niego zrobic....serce jest zmeczone, chore.....do dupy. Zła jestem, że nadal musi pracować mimo, że jest inwalidą, że nie stać mnie na to żeby nie pracował.......poziom smutku i strachu 60% wiec zabieram się za szycie poduszeczki w kształcie sowy z biedronki hehe i ogladam Wyspe tajemnic.........Jest dobrze, do momentu kiedy wpada zona brata z bratankiem na góre i rujnuja moja oaze spokoju, moja cisze, moja samotnie i znów czuje sie jak więzien we własnym domu który niema gdzie uciec. Jak juz jada jestem taka poirytowana 80% że robie mężowi kanapki do pracy przez łzy, zaciskam pięści bo mam ochote tłuc o blat i rzucać przekleństwa....duszę sie we własnej skórze...........w takich momentach złości, wkurwienia, beznadziejii mam ochote wsiąśc do auta i poprostu jechać gdzieś az mi przejdzie, wyjść z domu i isc az rozbola mnie nogi........tylko podświadomie chciała bgym żeby ktoś za mną pobiegł........

Dzis dzien chłopaka, nie obchodze tego święta bo mężuś juz duzy wiec raczej wolimy dzien mężczyzny, ale mysle sobie może chociaz polecimy do galerii zjemy coś dobrego....czekałam czekałam i sie nie doczekałam bo tesc chclal wódke w garazu, a synus czekał zeby tate odwiesc.....ręce opadły..........

teraz jest po 21, mąż juz chyba śpi w sypialni zmeczony pracą i robotami budowalnymi po pracy, tatus w szpitalu, bratanka w końcu zabrali, mama kończy prace w kuchni, a ja siedze sama z wielką gula w gardle, sowa do uszycia i kotem na kolanach przełykając łzy, walcząć z krzykiem na ustach, znowu sama, ciagle sama w tłumie ludzi.................................

malinowo-jezynowo
Autor: wrzesniowa
Tagi: maliny   hummus   masaz  
29 września 2015, 20:18

Od kilku dni wydaje mi sie, ze bede chora, niestety mój organizm wie, że nie moge pozwolic sobie na lezenie wiec skubaniec walczy. Boli mnie krtan, troche mi słabo ale żyje dalej.....W pracy czuje sie naprawde madra, mam stazystke, która patrzy na mnie jak na nauczycielke ;-) okazuje się, że wiem naprawde duuuuzo. Po pracy byłam na wizycie domowej u mojej E. spracowalam sie jak zwykle, więc poprosiłam kumpla o masaz. Spędziłam u niego po pracy miło 2 godzinki paplajac o głupotach.....dostalam super masazyk i oklejone plecki wiec czuje ze zyje i jestem naprawde zrelaksowana.......na tyle, ze nie wkurzyłam sie i wogole nie miałam zadnych negatywnych odczuc w momecie powrotu do domku gdy spotkalam brata z zona i dwójką ich cudnych dzieciakow. Lubie swoich bratanków, kochane bączki......

Mąż przywitał mnie usmiechem i całusem...czego chciec wiecej prawda....

Pelna werwy postanowiłam zrobic hummus i wyszedł mi naprawde pyszny........teraz wcinam maliny z jezynami i cukrem i czuje, ze ten dzien moze nie był spektakularny, ale mało w nim było smutku....moze odrobina zmeczenia. Dobranoc

bywa dobrze
Autor: wrzesniowa
Tagi: strach   śmiech   racjonalne pytania  
28 września 2015, 21:24

Po dniach kiedy mija burza uczuć, płaczu, złości, pytań do Boga i złamanego serca nadchodzi spokój. Wyciszam sie, uspokajam, zaszczepiam w sercu nowe nadzieje, łykam tabletki z ochota i kocham się z pasją. Zaczynam 'normalną' część miesiąca.

Byłam na zakupach, spaliłam zielsko na działce, słuchałam głośno muzyki, cieszę sie zapachami i smakami, turlam sie z mężem w łaskotkach po łózku i w takie chwile wiem, że jestem szczęśliwa. Troche niespełniona i lekko samotna ale jednak zadowolona i wiem,że rycząc, skarżąc sie niedawno..... grzeszyłam. Bo nawet nie mając dziecka, mogę być przeciez dobra ciocia, córką, żoną, pracownikiem........szkoda tylko, że tak nie czuje do końca.......tłumacze, że tak jest i chuj. Tak być ma, ehhh

.... czasami sie boję, ze moze Bóg się na mnie gniewa za długie lata brania pigułek, albo sie nie gniewa tylko coś sobie nimi zrobiłam.......innego dnia obawiam się, że jak ''dostanę'' ciąże, to zabrane zostanie mi cos innego. np. rodzice.....pełno we mnie sprzecznosci i supełków, bólu i strachu. W głowie mętlik, złośc, miłość, bojaźń i to wszystko razem zmiksowane.

Chciałabym być zwyczajna, nie popsuta, nie wybrakowana. Boje sie tylko, że jak w końcu doczekam się dziecka to będzie za dobrze...............

Tatus jedzie w srode do szpitala na badania, skupie sie na nim bo sie o niego boje. Mężus z tesciem ocieplaja garaz. Mama robi syropy. Ja pracuje i żyje nadzieja, że albo będzie lepiej, albo żeby chociaz nie gorzej.....Amen.

poniedziałek....
Autor: wrzesniowa
Tagi: bezsens   nuda   ksiezyc  
28 września 2015, 16:38

Poniedziałek, znienawidzony dzien powrotu do pracy, konca wypoczynku, pierwszy dzien czegos......wstałam wczesniej żeby obejrzec księżyc- "krwawy księżyc" ...był cudowny, mroczny, piękny!

Mogłabym oglądać niebo i jego wytwory częściej, tak jak persejdy niedawno...czuje się wtedy jakbym poznawała jakąs tajemnice natury, czuje się tajemniczo i wyjatkowo, jak jakis elf....

Niestety dzis rano czułam sie raczej jak troll. Niewiem czy to skutek wesela czyt. picia i palenia papierosków których na codzien nie uwazam, czy raczej schładzania na dworzu przegrzanej tancem skóry.....bolało mnie gardełko, było mi nie dobrze i czułam sie chora......teraz jest lepiej zjadłam jakas tabletke i jakos zyje ale czuje sie słaba. Zastanawiam sie na ile mam słabe ciało, na ile dusze......czasem robie takie ładne przedstawienie przed innymi, że sama sie zastanawiam czy wszyscy sa tak głupi, czy ja naprawde jestem swietna aktorką skoro wierza, że jest ok. A ja sie czuje beznadziejnie, bezplciowo, byle jak. Nic mnie nie cieszy, nie porusza. No może zafascynowałam się faktem, ze umiem sama zrobic sobie perfumy hmm.....

Mam załadowane 3 filmy, obejrze wszystkie pod kocem- super plan na reszte dnia.

jest spoko
Autor: wrzesniowa
Tagi: wesele   alkohol   zabawa  
27 września 2015, 01:08

Wróciłam z wesela, jest ok. Szykowałam się okrutnie szybko i jak zwykle na ostatnią chwile i mimo, że chęci było brak okazało się, że weselisko fajne....takie kiedysne w remizie hi hi, a na slubie zawsze morda sama mi sie cieszy na wspomnienie własnego ślubu na którym było cudnie. Wróciłam najedzona, podpita, z bolacymi nogami więc ogólnie na plusik, mam tylko nadzieje, że jutro bede mogła gadac i uczestniczyc w poprawinkach. Tym razem to ja poprowadze, zeby mój kochany, uroczy dzis mężulek też mógł coś wypić......lece spać ;-]

kocham soboty..
Autor: wrzesniowa
Tagi: planowanie   bezpieczenstwo   sprzatanie  
26 września 2015, 14:40

Sobota to mój ulubiony dzień, naprawde. Śpie zawsze do 10;00 i wszyscy siedzą cicho, bo wiedzą,że to mój dzien. Lubie monotonnośc soboty, jej cyklicznośc...dzien w którym moge łazic w pizamach do 14, sprzatam z przerwami na muzyke, jedzenie i pierdoły nawet do 23. Taki dzien w którym robie co chce. Lubie sprzatac, ale tylko w soboty. Dziwne ale lubie miec zaplanowany weekend. tym razem z checia bym odpoczęla ale....no cos jestesmy zaproszeni na wesele....za godzine z kawałlkiem trzeba wyjezdzac a ja w proszku i zupelnie bez powera ble ble ble.......

szał..
Autor: wrzesniowa
Tagi: zazdrość   złóa   zołza  
25 września 2015, 21:55

Jestem pojebana, żyje na karuzeli emocjonalnej.......to raczej winda....góra, dół, góra.....to moj kolejny wpis dzis...zdawało sie , że ogarnełam, ale juz zdązyła wyjść ze mnie suka, wredna zolza, ktora czepia sie o wszystko........pokłociłam sie z rodziną....o co?? o cisze....bo nie życzyłam sobie gości dzien w dzien, bo wkurza mnie brat który wpada z zoną i dziecmi i zyją swoim szczęściem pod moim dachem....jestem wstretna, że zadroszcze szczęścia...

równowaga
Autor: wrzesniowa
Tagi: zazdrosc   czekolada   równowaga  
25 września 2015, 20:17

No dobra, zjadłam kolacje, teraz zajadam czekoladki, nikt mi nie powie, że jedzenie nie poprawia humoru.....podswiadomie dałam sobie po ryju. Pomyslalam....... Jestem jeszcze w miare młoda..... 30stka to nie smierć, moze jeszcze zostane matka, chocby adopcyjną....... wcinam czekolade, widać, ze ja lubie, ale jestem pulchna nie gruba, wiec cos znajde ładnego na jutrzejsze wesele,...... chandra niemoze trwac w nieskonczonosc.......siostrze zadroszcze okrutnie kolejnego dziecka, ale zycze jak najlepiej wiec odwiedze ja ale po wekendzie. zuch dziewczynka.....

natura...
Autor: wrzesniowa
25 września 2015, 18:27

Byłam z mama na grzybach, dałam sie namowic. W takim nastroju i tak przelezala bym wieczor bez sensu. W lesie doszłam do wniosku, że nawet to mi nie wychodzi, podły humor poprostu przesłaniał mi runo, nie widziałam grzybów.....dobra mysle natura, ruch, zdrowie...tylko co z tego jak czulam kazdy ruch stopy, meczylam sie zeby robic kolejny krok.....czuje, że ona wraca...depresja....juz kiedys się poznałyśmy....taka wredna suka, szepcze w ucho ze wszystko jest do dupy, żeby z łózka nie wstawac, nie malować się itp....tyle, że to taka fajna suka- kumpela przy której nic nie musze......moge beczeć 3 dni bez przerwy, moge sie nie ruszać i ona nic nie powie......

 

Nie potrafie wziąść sie w garsc, wiem, że mam zajebiscie silny charakter i podswiadomosc, potrafie innym ;;wykrakac'' wywrozyc'' dobre rzeczy.....dlaczego sama sobie nie umiem tego zrobic?? Chamuje swoja plodnosc?? Moze podswiadomie niechce dziecka?? Ale kurwa nie marze o niczym innym.....ono tak wiele by zmieniło, tak wiele naprawiło.....

 

Miesiaczka sie kończy, zaczyna sie kolejny pojebany, wariacki pełen nadziei cykl. Wpierdalam tabletki i sama sobie tłumacze ostatni raz!!!!! koniec wiecej nie biore, tylko zioła i modlitwa.....cienka jestem znowu sie poddaje i mówie ostatni raz, jeszcze tylko ten miesiac....moze sie uda.......jestem zła na siebie, gdybym tylko wiedziała, jak przestac myslec???!!!

Chciałam dzis z kimś pogadać, siostra miala czas, checi....i zajebista wiadomosc.....3 ciaza.....wiem ze jest szczesliwa, zycze jej dobrze, ale poprostu nie moge sie z nia zobaczyc, nie chce, nie moge przeciez plakac przy niej.......to powinno byc dla niej szczescie, nie moze miec wyrzutow sumienia z mojego powodu......ja poprostu jestem zepsuta, mimo, że lekarze nic nie znajdują.......czy to możliwe, żeby podświadomośc zablokowała mnie i może męża???? popłacze jak zwykle, zawsze jest troche lzej jak skończe....

dobijcie mnie
Autor: wrzesniowa
Tagi: problem   sen   zepsuta   brak dziecka  
25 września 2015, 15:56

stoje sama...otacza mnie grupka ludzi z rodziny, ktora rozmawia razem i smieje sie z roznych rzeczy, obok stoja kolezanki ktore rozmawiaja o swoich pociechach, ich ocenach w szkole, powodzeniach, szkolach muzycznych, ciuchach....dalej stoja kolezanki i siostry, bratowe z brzuszkami, lub malenstwami na rekach, te rozmawiaja o pieluszkach, kopnieciach dzieci, porodach i pielegnacjii. Wkolo mnie jest tak duzo ludzi, a ja niemam do kogo sie odezwac.....nie moge z nikim porozmawiac bo nikt niechce, boja sie mnie zranic.....samotnosc w tlumie....tak sie dzis czuje...czuje sie tez zepsuta. Nic niewarta bo nie umiem byc jak inne zwyczajne kobiety. Jestem niezwykla ale nie tak jakbym chciala.....