Archiwum marzec 2016


żyje
Autor: wrzesniowa
27 marca 2016, 22:14

Żyje, ale nic mi sie niechce......pisać tym bardziej. Nic nowego sie nie wydarzyło pomijajac prace, multum sprzątania, tragiczne problemy finansowe............oczekiwania na badania....zapozyczona po uszy wszedzie, a jeszcze brat zdecydowal sie w koncu na slub i poprosil mnie na chrzesna jego syna. Kurwa to mój 3 chrzesniak a w sumie z męzem 5 mamy. Niewiem jak mam nazbierac kase w 2 miechy na ubranko, prezent, a jeszcze zebym sama sie ubrala.....szok.....wkurwia mnie wszystko, same problemy........a i wyplata głodowa......nawet pisac mi sie niechce.........

smuteczki
Autor: wrzesniowa
19 marca 2016, 20:11

Troszke opadłam z sił. Jestem jakas taka zdechła. Dzis wstałam z rana obudzona przez wkurzonego męża wracajacego z nocki. Moja cudowna 3 letnia juz suka zasrała 2 pokoje i nasikała w łazience- masakra. Pies jest ze schroniska i ma powazne zaburzenia psychiczne, nie oddala sie od mojej mamy, wielu rzeczy nie umie lub niechce i ogolnie jest cudna, ale jesli jej sie zachce w nocy to wchodzi na góre i robi sobie u nas toalete. Mąż sie wnerwil nie na zarty i powiedzial, ze jeszcze raz i zrobi z nia pozadek ehhh musze niedlugo kupic bramke na schody zeby po prostu nie wlazila.

Jak juz wstalam wypilam kawke i zjadlam kanapke mamusia od razu wyciagnela mnie na zakupy, wymeczylysmy sie straszliwie, a po powrocie okazalo sie ze wpadl do mnie moj przyszly "prezes". Fajny z niego chlopak i wogole, ale ma jedna straszna wade. Nie mozna go przegnac z domu, gada i gada i gada ogolnie mi go zal bo w zyciu dostal juz kilka razy po dupie, ale siedzial u mnie od 11 do 16 a robota stala.

Po jego odjezdzie zaczelam swiateczne sprzatanie , ale jeszcze nie skonczylam, mam dosc, wszystko mnie boli, ide do wanny a skoncze kiedys tam.......

I tak mi jakos smutno dzis nie wiedziec czemu................

Witam ponownie
Autor: wrzesniowa
17 marca 2016, 18:52

Zastanawiam sie, czy moje życie przez przypadek nie wywraca sie do góry nogami. Ostatnio robiłam tu wpis chyba 10 dni temu. Moje zycie to ostatnio istne szaleństwo.

Umowiłam sie do Pani alergolog na 5 kwietnia. Żyje nadzieja, że coś sie w koncu zacznie dziać. Pani przemiła i wogóle to wszystko super, tylko zmartwienia kolejne bo trzeba na tę wizyte 1000zł przygotować...znowu pozyczyc.....

Kolega ostatnio złozył mi propozycje, abym została wiceprezesem w jego fundacjii- którą dopiero zakłada. Byłam w szoku......z licencjata fizjoterapii na wiceprezes?????? No ale do odwaznych swiat nalezy. Zgodziłam sie. Jeśli wszystko sie uda, to czeka mnie mnóstwo wyzwań, nauki i przede wszystkim przełamywania wstydu......praca jednak blizej domu, na poczatku za słabe pieniążki, ale z czasem kto wie. Do tego kolega nie ma problemu z ewentualna ciążą itp wiec niexle sie składa. Mam tylko dziwne przeczucie, że to wszystko złoży się na raz.

Troche mi smutno będzie rzucić prace po tylu latach i kolezanki nic nie wiedzą, na razie to tajemnica...........rok 2016 to będzie prawdziwy przewrót.

Codziennie po pracy miałam jakies bojowe zadania. W ubiegły weekend byłam u babci, zawoziłam ja do domku, zrobiłam zakupy, pożądki razem z mama i ogólnie wróciłam naprawde zmeczona. Swojego domku nie ogarnełam a tu świeta tuz tuz.

Z nowym autem jakos sie nie polubiłam, golf mnie wnerwia, zawsze jeździłam audi- stare to stare ale audi, a tu oprócz tempomatu i lekkiego prowadzenia nic mnie nie zachwyca, a teraz okazuje się, że jazda na benzynie nie jest zbyt oszczędna i trzeba szybciutko załozyc gaz i znowu pozyczyc 2000zł.....ja naprawde niewiem kiedy wyjdę z długów.......

Ostatnie dwa wieczory spedziłam na tworzeniu dekoracjii na Wielkanoc, ozdabiam drewniane zajączki które mi tata wycinał, wygląda to nawet ładnie...lubię pracować decoupagem. Jeszcze lakierowanie na dzis i kapiel, no i trzeba sie klasc. Poztaram sie wpasc szybciej nastepnym razem :-*

nerwówka
Autor: wrzesniowa
06 marca 2016, 20:11

Żyje w biegu.... ledwo po powrocie z wypoczynku wróciłam do pracy, a już latam. Codziennie po pracy gdzies jeździłam, a to do siostry, a to do brata odwiedzić, w srode odwiedziałma A. na szybka kawkę, do kumpelki w piatek wpadłam to wrociłam o 21 juz dawno tak nam sie dobrze nie rozmawiało.....przez te wszystkie lata zmagan o dziecko dojrzało we mnie wiele rzeczy, przestałam byc chorobliwie zazdrosna, potrafie mówić wprost o tym co mnie spotkało i o tym co czuje i ciesze sie obecnoscia dzieci.....przynajmniej sie staram. Akceptacja we mnie to duzy progress. W piatek dostałam miesiaczki i chyba pierwszy raz nie złapałam doła, nie płakałam i nawet wytrzymałam z mała ilościa tabletek. Może to wszystko wina nowej nadzieji, trzymam sie mysli, że zostały tylko alergie do sprawdzenia, a wiem, że jedną mam na pewno więc jesli mnie naprawia, to wkoncu zaskocze, a jeśli mnie nie naprawia to chociaż rusze do przodu z adopcja a to tez jakis krok naprzód. Wiem, że ten rok będzie przełomowy, czuje to.

Z innej beczki, doszłam do wniosku, że mój mąż jest naprawde spoko, albo dobrze go wychowałam. Patrze jaki jest leniwy prawie kazdy facet wkoło: mój ojciec, teść, mężowie koleżanek i szwagrowie. Niewielu jest takich pomocnych jak mój.........mamusia mi sie pochorowała a ojciec nawet szklanki wody jej nie podal nic, caly dzien latalam zeby dac leki mamie i babci, nakarmic, zrobic kolacje, zmywanie, pakowanie smieci bo jutro wywoz i maz jako tako pomagal a tata......żenua, stara szkoła gdzie Pan czeka na gotowe. Ech ciężki żywot ma ta moja mamusia.

Jutro do roboty, a ja nawet niewiem gdzie mi wekend przeleciał. W sobote sprzatałam dom a bylo tego po 2 tyg, dzis latałam z lekami, jedzeniem, babcie do kosciola z nami zabrac, apteka itp......dopiero siadłam i co? trzeba sie klasc. ehhhh dobranoc

ojojoj
Autor: wrzesniowa
01 marca 2016, 21:20

Wydaje sie, że miarą szczęścia lub poprostu spokoju jest zmniejszajaca sie ilość moich wpisów na blogu- moim pamiętniku i łapaczu smuteczków i zali. Mało tego, ja przez ostatni tydzien zapomniałam o nim wcale :-) Tydzień w Ciechocinku był fantastyczny. Klinika jest na wypasie, jedzonko mniam, ćwiczenia wycisneły z nas siódme poty a masazyki zrelaksowały. Wracalismy do domku w sobote 27.02 droga dłużyła sie niemiłosiernie. Wrócilismy koło 18 i jeszcze tego samego dnia mąż pojechał na mazury sprzedac autko swoje heh. Na wariackich papierach, w niedziele miałam gosci cały dzien....kolanko wieczorem dało mi jazzu- zdiagnozowałam u siebie "kolano kinomana"- wiedziałam, ze taka ilość godzin za kółkiem szkodzi i oto mam.......no nic zastosowałam tasmy kinesotape i jakos ustabilizowałam rzepke. W poniedziałek do pracy, o zgrozo autem którym jeszcze nie jezdzilam, prowadzilo sie fajnie, ale nie dzilaly kierunki, szyby i wycieraczki- masakra.......dzis znowu po naprawie wsiadlam zadowolona bo niby wszystko juz ok, ale dzialaly tylko kierunki a padalo wiec dupa hahahha ogolnie autka sie zmuntowaly i wszystkie jakos sie sypia hehe

Wróciłam taka wysportowana z kliniki, dobrze by to  było kontynuowac ale jakos niema kiedy....w niedziele goscie, wczoraj 5h z mama robilam keratynowe prostowanie wlosow, dzis wrocilam pozno i jezdzilam po miescie pol dnia......moze jutro.......