listopad
Tagi: zamieszanie rodzina podroz cmentarz
01 listopada 2015, 22:24
Mija 1 listopada, świeta wszystkich swietych, urodziny mamy....kilka poprzednich dni zwiazanych było z tymi świetami. Zaraz po wypłacie w środę byłam z mama w galerii w celu zakupienia prezentu urodzinowego w postaci ciuchów, stwierdziłam, że wolała by juz w czymś nowym jechać do rodzinki, nałaziłam sie jak opętana bo mama niezdecydowana, a i po pracy byłam umordowana, nastepnego dnia w czwartek znowu praca, a po pracy zakupy w postaci kwiatów do przygotowania wiazanek itp W piątek miałam skoczyc do A. na kawke i ploty, ale cos mu wyskoczyło. Okazało sie jednak, ze rodzinka jadąca do babci na mazurki zajedzie do nas na kawke, a ja jakos nie miałam ochoty na gosci, połozyłam się spac bo głowa mnie strasznie bolała jednak po 10 minutach dał znac A. ze jednak jest i zaprasza. Wybrałam sie wiec na ploteczki, piwko bezalkoholowe i wróciłam do domku z jeszcze wiekszym bólem głowy a tu co? goście nadal u nas. Usmiech przykleiłam na stałe do twarzy i jakoś dałam rade. Jeszcze wieczorem przygotowałam wiazanki. W sobote pierdolnik, kapiel, ciuchy, przygotowania, pakowanie auta i za kółko na mazury!!! Okazało sie, że rodzinka obawia sie mojego stylu jazdy i twierdza, że prowadze jak wariatka........niewiem czemu, lubie jezdzic szybko ale robie to bardzo rozwaznie.......u babuni szał 14 osób na kilkunastu metrach zamieszanie, witanie, gadanie itp ogólnie kilka naprawde miło spedzonych godzin na rozmowie, jedzeniu i i piciu wójkowych naleweczek ;-] pozostawiłam prowadzenie dla taty i chyba ostatni raz........troche sie boje z nim jezdzic, jakos najlepiej czuje sie sama za kulkiem lub z mężem. Wizyta bardzo miła pomijajac ciężkie pytania o brak dziecka, czy ogólny zachwyt nad bratankami i innymi wnusiami ehhhhh Tata żle sie czuł wiec troche sie balam........powrót pozno kolo 22 i od razu spanie. Dzis obudziłam sie jakas zdezelowana, szybko mycie ubieranie, sniadanie i wio na kurpie. Tam tradycyjnie cmetarz, odwiedziny rodzinki i do domku. Po poludniu wpadła znowu rodzinka wracajaca z mazur, zjedli z nami obiad i w koncu odrobina wytchnienia. Olalam juz wizyte brata z dziecmi bo ile sie mozna katowac i wskoczylam do wanny na dobre 2 h. Teraz obejrzalam życie Pi, popłakałam i lece spac, bo jestem bardzo zmęczona po wekendzie, a jutro znowu do pracy. Dobranoc
Dodaj komentarz