Tagi: przemyslenia sex film miłośc
03 października 2015, 23:11
No i sobota mineła na ciężkiej pracy, sympatycznej kolacji z mężem w bistro, doglądaniu kurek, kapieli itp itp bardzo spokojnie jak na mnie, płakałam tylko raz, ale przy obieraniu cebuli....sympatycznie trzeba przyznac. Mąż już śpi po sexie i ciekawym filmie, jak to szło ''San Andreas...???'' nie pamietam dokładnie, katastroficzny, ciekawy. Fabuła typowo amerykanska, czyli wszyscy uciekaja na ostatnia chwile i pieprza utarte farmazony- przewidywalne, ale troche zaczełam myslec.....on ratownik, ona chce rozwodu bo kiedys stracili dziecko, niby sie kochaja ble ble ble i zaczełam się zastanawiac jak można się rozwieść?? Jesli się kogoś kocha to powinno się chcieć naprawiac swoje relacje a nie konczyć związek bo tak łatwiej. Co innego jak w domu panuje agresja, gwałt, znecanie, ale ogólnie kiedyś było tak, że zwiazki się naprawiało, nie kończyło i chyba ja jestem taka archaiczna. Ot takie przemyslenia po- filmowe.
Tak samo jest ze zdradą....miło się patrzy na ciacha, napakowanych mężczyzn, gentelmenów, filmowych Greyów, ale do sexu potrzeba głębszych uczuć, tego czegoś, iskierki miłości. Nigdy nie potrafiła bym bzykac się z innym facetem, mimo jakiś ciekawych fantazjii czasami. Przynajmniej dopóki kocham męża ;-) Podsumowanie: jestem archaiczna, zdewociała, z zasadami ha ha ha, za to lubie patrzeć na ładnych panów........
No i skończyłam w koncu podusie ;-]