No i przezyłam poniedziałek, pierwszy dzien w pracy po długiej przerwie na chorowanie...i było spoko...bałam sie wczoraj, że nie dam rady, ale pomijając fakt, ze chodziłam ciagle mokra jak mysza i słaba jak dziecko to było ok. Dostałam kilka komplementów bo wpadłam w nowym cool mundurku i kilka uwag o poprawie figury. Niestety jedyny plus rotawirusów czyli chudniecie expresowe wraz ze zdrowieniem zanika ha ha takze ciesze sie chwila ;-)
Niestety okazuje sie, ze znowu wkrecałam sobie rozne rzeczy do głowy......no bo stan podgoraczkowy wczoraj, a przeciez mialam ciagle oslabienie, nudnosci a juz jjem, brak apetytu rano, bóle brzucha tak nisko.........nadzieja umiera ostatnia wiec podswiadomie mysle może ciąza...........wiem, że rozczaruje sie ponownie bo znowu wszystko po staremu, wiem, ze przez chorobe okres mi sie przesunie ale w glowie zasiane ziarenko nadzieii....głupia jestem, ze przez 5 lat porażek jeszcze sie nieczego nie nauczyłam...
Wymyslałam juz milion imion, tysiace wystrojów pokoiku, dziesiatki mozliwych powiadomien meza a tu nadal cisza, nic i zero.......
Jutro tata jedzie do Warszawy na zabieg, beda probowali obudzic do zycia jakas stara zyle przy sercu.......nowa nadzieja, musi sie udac, przedluzyc mu zycie chociaz pare kolejnych lat.......
Ech mysl pozytywnie!!!!!
Dzis odezwali sie moi dwaj chłopcy, jeden z Wawy drugi z okolic...przypomnieli sobie o mnie i wykazali się seria troskliwych pytan o moje zdrowie, miło ......
Wogóle to ja dziwna jestem, juz drugi dzien gotuje na parze warzywa- zdrowe, pyszne, chrupiace ble ble......po czym zalewam je przesmazona bułka tarta z duza iloscia soli ha ha crazy......lece spac, bo mój organizm jeszcze sie nie przestawil na tryb PRACA.