25 października 2015, 10:22
Bezbrzezny smutek.................., to coś co odczówam na każdym kroku......jest niedziela.....pije na górze samotnie kawe, jjem naleśniki.....mąż w pracy...ciagle zabiegany....nie pamietam kiedy juz na dłużej zatrzymalismy sie i powazniej pogadalismy.....na dole rodzice biegaja za swoim wnuczkiem, moim bratankiem wychwalajac kazde słowo, kazdy krok....chłopczyk idealny.......nikt nie wie co czuje......od kilku dni łaże i popłakuje nad soba, nad straconymi nadziejami, nad uciekajacymi latami........czuje jakby to wszystko było moja winą. Posprzatałam wczoraj dom, jest slicznie, czysto, pusto.............szukam zajęć bo moje życie jest fajne ale z ogromna dziura, której nie mozna przeskoczyć. Brak mi dziecka. Tak strasznie. Dobijam sie, ze cos ze mna nie tak.....dlaczego? Innym przychodzi to tak łatwo, bez problemu, a ja czekam juz ponad 5 lat i nadal nic!!! Ostatnia metoda leczenia też zawiodła....odwołałam wizyte w klinice......dadza mi kolejna nadzieje, wydam kase a i tak nic z tego nie bedzie......niewiem co robic........narazie moge tylko płakac i uzalac sie nad soba nic innego mi nie wychodzi, nic innego niechce.....mam wszystko gdzies...........