Najnowsze wpisy, strona 4


zamęt w głowie
Autor: wrzesniowa
23 listopada 2015, 21:51

Dzis mam gonitwę myśli, wysokie cisnienie i ból głowy. Cały dzien bałam sie zadzwonic do ośrodka adopcyjnego, myslałam, analizowałam i kuźwa nic nie wymysliłam. Mam dopiero 30 lat, dopiero albo az!!!!! Lekarz nie potrafi nam znaleź żadnych problemów, wiec czemu nie zachodze w ciaze juz 5 rok???? Kurwa i weś tu podejmij decyzje. Mąż chce adopcjii, ale jak zajde w ciąże w trakcie to juz nie- a ja nie bede umiała zrezygnowac ;-( Z drugiej strony przeciez niema zadnego problemu, wiec moze w koncu zajde?????

Wszystko sie pieprzy, wszystko nabiera tempa, trzeba myslec, kombinowac, działac, a ja sie boje......Boje sie, ze nie przejde testow psychiatrycznych, bo przeciez mialam depresje i raczej do stabilnych emocjonalnie nie naleze, boje sie ze nie spelniamy warunkow sojcialnych, bytowych, materialnych, bo przeciez kredytow i pozyczek mamy pod dostatkiem i to na wiele lat, boje sie ze sie przyzwyczaje do mysli o adopcyjnym dziecku i jak zajde w ciaze naturalna bede odczuwala straszna strate, boje sie opini ludzi z zewnatrz- gadania ze jestesmy zepsuci, nie umiemy sami począc............mam w głowie straszny pierdolnik, poryczalam sie dzis dla męża i uzgodnilismy, że pojade do kliniki. Porozmawiam z lekarzem, zapytam bardzo szczerze, czy sa jakies szanse, jakies pomysly, czy to sie moze w koncu udac, bo brak nam juz pieniedzy i cierpliwosci, jesli powie, ze bede w ciazy tylko niewie kiedy to bede sie leczyla dalej, jesli nie wymysli nic nowego to idziemy do osrodka adopcyjnego pytac co i jak..........tylko jak ja to wszystko zniose. Bo niby nie wiadomo przez kogo nam nie wychodzi, a jednak czuje ze to wszystko JA. Decyzje podejmuje JA, Placze JA, denerwuje sie, złoszcze i umieram z nadziei JA..........

rozmyslania nocą
Autor: wrzesniowa
21 listopada 2015, 22:55

Czasami mam w głowie taki bałagan, ze sama niewiem co sie tam dzieje, a juz na pewno ostatnio nie moge tego przelać na pisanie......... turlaja mi sie w głowie setki mysli:

-kolejny miesiac walki o dziecko- robic cos, nie robic nic i udawac ze mi to obojetne, pogodzic sie z prawda ale szukac nadzieii w kazdej chwili.......eeeeeh niewiem sama, ciagle walcze żeby zebrac sie na odwage i isc w koncu do osrodka adopcyjnego i rozpoczac walke o dziecko......w koncu to tak długo trwa.........

-walka z kilogramami, prawie jak walka z wiatrakami, czekam na przesylke z jakism cud specyfikiem wspomagaczem, sama postawilam sobie jakies cele, ale narazie miernie mi idzie walka, oj bieda.....

-walcze z samotnoscia, wiem ze jestem głupia ale nic nie poradze, ze tak czuje......samotna mimo obecnosci ludzi w domu, poprostu brakuje mi czegos, kogos......zła, ze inne dziewczyny maja juz rodziny i tak ułozone zycie , ze niemaja czasu dla mnie........zla ze nie umiem znalesc konkretnego zajecia które bym pokochała nad zycie, jakies hobby.......

-niedługo mam urodziny, imieniny, nie lubie tego czasu a jednoczesnie czekam, zawsze mi smutno bo to jednak latka leca tak nieubłaganie, tak bezowocnie......nie potrafie wymyslec nic na prezent, pytaja a ja niewiem, chciała bym zeby mnie ktos zaskoczyl...........

-marzyłam ostatnio o zrobieniu sobie kursu na dogoterapeute, to cos co mnie kreci, ale oczywiscie mnie nie stac......co za zycie......

-brak kasy naprawde czasami dobija, Boże bron żebym sie skarżyła, bo nie starcza do 1go ale naga nie chodze, mam dom i co zjesc, kiepsko płatna ale mam prace wiec ok, tylko czasami chciałabym poprostu miec troche kasy, żeby nie liczyc dni na przejazd na jednym baku, żeby na spontanie wyrwac sie na mazury, żeby wydac kase na kursy doszkalające a tu niestety dupa. No ale zdrowie najwazniejsze a nie pieniądze. Ehhhh pitole za duzo po kielichu wina, lece spać......

jesienna nuda
Autor: wrzesniowa
18 listopada 2015, 19:35

Ciagle pada, z niewielkimi przerwami będzie juz 2 tydzien, nic mi sie niechce i nic nie robie, co niestety zaczeło byc zauwazalne na wadze. Podjełam decyzje o rozpoczęciu diety, ograniczyłam sobie jedzonko i chce kupic ''cudowny'' specyfik pomocny tudziez w odchudzaniu. Zawziełam sie i nawet miałam zaczynac cwiczenia.......niestety dostałam miesiaczki i chuj strzelił wszystko. Dopadł mnie dół i ból. Z bólem sobie poradziłam, niestety smuteczki same musza ustapic za kilka dni. Kolejna porazka........

niedziela
Autor: wrzesniowa
15 listopada 2015, 13:44

Wczoraj nasprzątałam się jak głupia....no i tu 2 wnioski, albo mam straszliwie brudno, albo jestem pedantką, tu nalezy stworzyc jeszcze pkt. 3 jestem powolna i wiele rzeczy mnie rozprasza ha ha. No w każdym razie uchodziłam sie wczoraj konkretnie. Dzis mąż obudził mnie wczesniej, czyt o 9 -zrobił mi śniadanko - co uwielbiam bo mam ten przywilej tylko w niedziele, bylismy w kościele a po powrocie mąż miał na mnie chęć wiec wskoczyliśmy do łózeczka na jakies poł godzinki....ostatnio jestem jakas dziwna, bo chęci nie mam a mąż się za mnie zabierze i starcza mi jakieś 5 minut- szok! no ale narzekąc nie mogę. Pózniej wybralismy sie do tesciów na obiad i mąż pojechał do pracy a ja zostałam w domku. Niedługo bede miała gosci i koniec wekendu ehhh.

przemijanie
Autor: wrzesniowa
Tagi: śmierć   samotność   zol  
12 listopada 2015, 21:52

Jestem dzis troche zadumana.........trzymałam za reke pacjenta który umierał.........byłam spokojna i taka przyzwyczajona......niewiem czy to dobrze, czy źle....niewiem czy juz poprostu obyłam się ze smiercią?? oczywiście obcych ludzi....z rodzina to inna bajka, a własciwie koszmar...zal mi tych naszych pacjentów, ale wiem, że temu Panu ju,z jest lepiej, bardzo sie męczył. A ja dzis smutna i zamyslona, ale spokojna i opanowana trzymałam za dłon i ocierałam czoło człowieka który łapał każdy oddech i bładził wzrokiem.......widziałam jak sie dusił, wiedziałam, że juz nic nieda sie zrobic, obserwowałam każdy ruch klatki piersiowej........chciałam dac mu jakies oparcie, oczy mi sie szkliły nie dlatego, że umierał, ale dlatego że był sam...............Moja stazystka była zszokowana, to jej pierwszy raz kiedy widziała smierć z tak bliska. Pamietam mój pierwszy raz, kiedy przechodziły mnie ciarki i mdlały nogi...kiedy sie bałam.....mijały lata, zaglądałam ciekawie...przyzwyczaiłam sie. Śtrasznie jestem zła, że innym ludziom tak nie zalezy na religii, na tym żeby sprowadzic ksiedza, żeby zadbac duchowo o tych ludzi.....chyba tylko mi zalezy......no i moim dziewczynom z gabinetu ehhhh wszyscy umieraja tak samo- duszą się.....powody sa rózne, stanie serce, starośc, wycienczenie itp ale umiera sie tak samo........

Kurde kiepskie mam te przemyslenia dzis, wiec z innej beczki........zrobiłam na wlosach zabieg nr 3 i wydaje sie ze po podcieciu koncoweg bede wygladala jak cos kobietopodobnego wiec jest niezle.

Strasznie jestem spłukana...na koncie 4 zł, mąż w rachunkach po uszy więc wstyd prosic, na fryzjera da ale reszta miesiaca????? trzeba kase pozyczyc......ehhhhh lece spac. Dobranoc

nudy az miło
Autor: wrzesniowa
11 listopada 2015, 21:41

Środa, dzien wolny od pracy...spałam sobie do 10.........posprzatałam, zrobiłam obiad, polezałam cuda na kiju robiłam nic przez cały dzien. Fajnie tak wypoczywać w środku tygodnia. Po 2 zabiegach na włosy widze znaczną poprawe, kurcze ta cała kauteryzacja to cos mocnego...jeszcze jutro i w sobote i mam nadzieje, że bedzie ładnie. Przynajmniej nie bedzie gorzej to na bank. Czekam na męża bo miał dzis cheć sie poprzytulac, ale nie zdazylam z obiadem itp.....ogladam serial a jutro do pracy rodacy ;-]

ratunek
Autor: wrzesniowa
09 listopada 2015, 18:45

Dzis miałam zakręcony poniedziałek. Bałam sie troche pokazac w pracy z włosami zniszczonymi jak miotła, ale spiełam we francuza i jakos poszło, wszyscy zapomnieli.... na miejscu okazało sie ze mam badania sanitarno-epidemiologiczne do zrobienia, wiec zabrałam kolezanke i pojechalysmy do oddalonego 13km miasta. Tam szybka wizyta u pani doktor, pozniej w aptece po olejek, optyk dla kumpelki i ciastka z cukierni ;-] nie spiszylysmy sie.....po pracy bylam umowiona u szwagra w salonie fryzjerskim, ale po przyjezdzie okazalo sie ze fryzjerki niema, szwagier dzwonil, ale zostawilam telefon w pracy, ale za to dostałam szampon, serum, maseczke i loton oraz wielka saune parowa do włosów do domu na tydzien ;-] także narazie ratujemy, dopiero jak sie nieda bede ciac. jestem dobrej mysli bo włosy po 1 zabiegu sa miekkie i daly sie rozczesac....poza tym obłednie pachne. Bedzie git.

Pomijajac włosy i brak komórki nuda, spokoj i bolace cycki swiadczace o samych zlych nowinach ;-/

masakra
Autor: wrzesniowa
Tagi: masakra   trwała   suchary  
08 listopada 2015, 21:41

W piatek w pracy drepałam z nogi na noge bo rano zadzwonił kurier, że przyszły moje wałki....tak wałeczki na które wydałam prawie 50zł, wałkie do trwałej która miała poprawic te obecna.........wpadłam do domu ogarnełam sie nieznacznie i mame zaprzegłam do dziela, ale cos od poczatku nie grało, lotion jakby nie działal, sket jakby nie trzymał, utrwalacz nie miał co utrwalic........zmyłam włosy a tam?????..........masakra........lekkie fale jeden puch, suche i brzydkie.....a najgorsze to, ze tyl jakos ok a najgorsze boki.......cała sobote i niedziele sie wpieniam, siedze na allegro i szukam cudów, odzywek, fryzjerów, jest kilka mozliwosci ale do wsztskiego potzrebna spora kasa, ja pierdole i to na wlasne zyczenie. wkurzona jestem bo jutro do pracy, dziewczyny beda chciały zobaczyc, ocenic a tu huj, dupa i kamieni kupa.........ide jutro do fryzjera chyba zcinac wlosy niewiem. Cos musze zrobic, narazie jestem straszliwie zła, niewiem co poszło nie tak; za bardzo zniszczone włosy?? ale kiedys juz tak robilam x2, zły płyn? ale niby taki sam jak poprzednio, wyczerpane włosy? niewiem!!!!! Narazie jestem załamana w swej prózności ;-(

jesienne leniuchowo
Autor: wrzesniowa
05 listopada 2015, 22:42

Jesien.........ciemno rano, ciemno jak wracam.......Niechce mi sie nic. Pracuje i w pracy daje z siebie jakieś 80%, ale wracam do domku i jestem kapeć. Niechce mi się nic robić. Dzis przesadziłam kilka kwiatów i byłam na poczcie. Nawet dla mężusia za specjalnie nie postaralam się o kolacje. Leze i ogladam seriale, ale to w sumie dobrze, bo tez jakis relaks. Sprzatanie poczeka do soboty, mam odwiedzic siostre i ogólnie poudzielac sie towarzysko ale jakos to ciagle przekładam. Straszny ze mnie alien. Wogóle dochodze do wniosku, że mogla bym robić wszystko: jezdzic na rolkach, chodzic na spacery, zając sie czyms aktywnym.....ale nie sama......chciała bym z kims, a niema z kim. Mąż nie lubi spacerowac, a i ze sportem nie bardzo.......skazana jestem na swoje własne towarzystwo.

Lece spac. Dobranoc

świety spokój
Autor: wrzesniowa
04 listopada 2015, 22:58

Jest dobrze...spokojnie.....miło....normalnie.....tata w miare sie czuje, robi kurs na spawacza, ozywił się trochę, mama szaleje, ciagle cos robi, obiad, pranie, zamiatanie, kury itp. Mężus lata na nocki ale między nami jest tak cudownie, kochamy się prawie codziennie, przytula mnie, zachowuje się jak zakochany małolat, a ja go za to uwielbiam, droczymy sie troszke jak zwykle ale jest naprawde sympatycznie. Praca, no cóz jak praca, raczej niczego sie nie dorobie prócz garba i bólu stawów, ale przynajmniej wiem, że jestem potrzebna. Przez te kilka minut- godzin jestem potrzebna tym ludziom....podjełam decyzje o odswierzeniu trwałej, wszyscy mówią, że tak mi ładnie, a i ja jestem podobnego zdania.....czekam na wałeczki z neta ;-) Zrobiłam ostatnio dwa szaliki na rekach, super sprawa i całkiem, całkiem wyglądaja........miło jest....mam nadzieje, że jeszcze troche to potrwa..........mam straszliwy burdel w domu, mnustwo kurzu ale to dopiero w sobote a co mi tam ;-]