Byłam z mama na grzybach, dałam sie namowic. W takim nastroju i tak przelezala bym wieczor bez sensu. W lesie doszłam do wniosku, że nawet to mi nie wychodzi, podły humor poprostu przesłaniał mi runo, nie widziałam grzybów.....dobra mysle natura, ruch, zdrowie...tylko co z tego jak czulam kazdy ruch stopy, meczylam sie zeby robic kolejny krok.....czuje, że ona wraca...depresja....juz kiedys się poznałyśmy....taka wredna suka, szepcze w ucho ze wszystko jest do dupy, żeby z łózka nie wstawac, nie malować się itp....tyle, że to taka fajna suka- kumpela przy której nic nie musze......moge beczeć 3 dni bez przerwy, moge sie nie ruszać i ona nic nie powie......
Nie potrafie wziąść sie w garsc, wiem, że mam zajebiscie silny charakter i podswiadomosc, potrafie innym ;;wykrakac'' wywrozyc'' dobre rzeczy.....dlaczego sama sobie nie umiem tego zrobic?? Chamuje swoja plodnosc?? Moze podswiadomie niechce dziecka?? Ale kurwa nie marze o niczym innym.....ono tak wiele by zmieniło, tak wiele naprawiło.....
Miesiaczka sie kończy, zaczyna sie kolejny pojebany, wariacki pełen nadziei cykl. Wpierdalam tabletki i sama sobie tłumacze ostatni raz!!!!! koniec wiecej nie biore, tylko zioła i modlitwa.....cienka jestem znowu sie poddaje i mówie ostatni raz, jeszcze tylko ten miesiac....moze sie uda.......jestem zła na siebie, gdybym tylko wiedziała, jak przestac myslec???!!!
Chciałam dzis z kimś pogadać, siostra miala czas, checi....i zajebista wiadomosc.....3 ciaza.....wiem ze jest szczesliwa, zycze jej dobrze, ale poprostu nie moge sie z nia zobaczyc, nie chce, nie moge przeciez plakac przy niej.......to powinno byc dla niej szczescie, nie moze miec wyrzutow sumienia z mojego powodu......ja poprostu jestem zepsuta, mimo, że lekarze nic nie znajdują.......czy to możliwe, żeby podświadomośc zablokowała mnie i może męża???? popłacze jak zwykle, zawsze jest troche lzej jak skończe....