10 października 2015, 21:42
Przelatuje sobotka przez palce, wstałam, pojechałam na pogrzeb, wróciłam, zjadłam obiad, poogarniałam ogród i zmarzniete kwiatki no i zabrałam sie za szycie ehhhhhh.....miały byc misie, ale wydawało się to prostsze........wyszedł mi najbrzydszy i najsmutniejszy misiek świata.....jestem dzis emocjonalnie zmęczona, nic nie czuje, nic nie mysle......wegetuje nad maszyna do szycia....skoro misiek nie wyszedł to chociaz naszyje poduszeczek na poszewki ozdobne a co!