Archiwum listopad 2015


i po ptokach
Autor: wrzesniowa
29 listopada 2015, 22:13

Stało sie!!! Mam 30 lat!!! Masakra jakas, wcale sie nie czuje.....najwyzej na 22 jejku kiedy ten czas tak poleciał??? Miałam cały dzien rozpieprzony. Mąż mnie obudził o 9 rano i gdyby nie to, że miał dla mnie sniadanko do łóżka to pewnie bym go zamordowała. Wogóle mnie rozbawił bo zrobił mi kawe, sałatke i.....frytki z Maka ha ha ha ale w sumie pycha. Fajnie. Życzenia od rodziców, na fb od znajomych i pseudoznajomych, kilka tel z zyczeniami od szwagierek, tesciowej, koleznaki itp cacy pozniej do kosciola, była piekna homilia w swieto rodziny, o małżenstwie, miłosci itp dużo sie dowiedziałam. Wróciłam i do roboty bo obiad, babeczki, ciasto itp okazało sie ze goscie zwalaja mi sie na 15 a nie na 18 ha ha. dziecie szalały, wszystko prawie zjedzone, ja umieram i zdazylam juz poodkurzac i pozmywac.....hmmm czy tak wyglądaja urodziny??? chyba tak.

było miło, ale sie skończyło
Autor: wrzesniowa
26 listopada 2015, 23:13

.....och jeden dzień względnego szczęścia no i wracamy do szarej rzeczywistości..........w pracy spokojnie, ale dośc wyczerpująco, niby dobre cisnienie ale jakos tak stawy bolą....moze będzie śnieg??? Jestem straszna meteopatka i niestety robie za wskaźnik zmian cisnien, pogody, opadów wrrr. ...wróciłam zmeczona i spiaca i nawet połozyłam sie na momencik, zasnełam chyba w 15 sekund niestety zaraz zostałam okrutnie obudzona, bo dzis urodziny mojego bratanka. 2-gie...... i jego cudowni rodzice zorganizowali mu te urodzinki w sali zabaw..........Boze, co ja sie umeczyłam. Sama, jedna, jedyna NIE-MATKa, jedyna bezcietna, dwie godziny nianczylam 5 miesiecznego bobasa drugiego bratanka, a wkoło dzieciaków znajomych młodszych i starszych, pieluchy, zabki, gadki..........wyc mi sie chciało, poprostu ledwo dałam rade. Czułam sie odosobniona, sama, bo mąż znalazł jakieś ''meskie'' tematy z chłopakami, a ja???? Szarpałam w myslach własne gardło, płakałam i biłam sie z myslami. Siedziałam z dzieckiem na kolanach i przyklejonym usmiechem w który kazdy wierzy. Do tego brat przy wszystkich pierdolnoł jakis żart w stylu ha ha jestes do dupy bo nie masz dzieci!! Mam doś!!!! Po wyjsciu z sali zabaw stwierdziłam, że za wszelka cene poprawie sobie humor i kupie sobie w koncu buty na zime, no przyszła wypłata wiec moge, ale obleciałam 6 sklepów i nic nie kupiłam, to chyba przez zjebany humor........w domu zrobiłam kolacje, wykapałam sie i slicznie pachne, wypilam lapke wina, maz piwko sztuk 2 i mial chec na figle, niestety zanim wyszłam z łazienki, mąż stwierdził  ze zmeczony i moze jutro. A ja zostałam sama, nieśpiąca z wojną w głowie, łzami w oczach i złością, że nie potrafie oderwac myśli od dzieci...........przeciez mozna sie w zyciu spełniac innaczej, to czemu ja nie umiem??

swietowanie
Autor: wrzesniowa
25 listopada 2015, 20:57

Dzis dzień świateczny, chyba pierwszy raz dzień w którym mi miło i wesoło, zawsze mnie przytłaczaja te wszystkie OKAZJE, bo składaja mi wszyscy jedne zyczenia, wcześniej mnie to wkurzało, teraz innych nie chce.....tylko zdrowie, dzieciaczek, spełnienia marzen........robie sie stara. Wczoraj juz na wieczór dostałam piekne kwiaty, dzis czekoladki z urocza karteczka, moc życzen w pracy i obalone winko na wieczór, było naprawde miło.

Jutro 2gie urodzinki mojego bratanka i tu juz tak miło nie bedzie, bede jedyną kobieta bez dzieci, spotka sie na sali zabaw mnóstwo ludzi, rodzina, znajomi i kupa dzieci........a w srodku tej idylli i zachwytów JA i mąż, będzie cudownie - kurwa!!

zamęt w głowie
Autor: wrzesniowa
23 listopada 2015, 21:51

Dzis mam gonitwę myśli, wysokie cisnienie i ból głowy. Cały dzien bałam sie zadzwonic do ośrodka adopcyjnego, myslałam, analizowałam i kuźwa nic nie wymysliłam. Mam dopiero 30 lat, dopiero albo az!!!!! Lekarz nie potrafi nam znaleź żadnych problemów, wiec czemu nie zachodze w ciaze juz 5 rok???? Kurwa i weś tu podejmij decyzje. Mąż chce adopcjii, ale jak zajde w ciąże w trakcie to juz nie- a ja nie bede umiała zrezygnowac ;-( Z drugiej strony przeciez niema zadnego problemu, wiec moze w koncu zajde?????

Wszystko sie pieprzy, wszystko nabiera tempa, trzeba myslec, kombinowac, działac, a ja sie boje......Boje sie, ze nie przejde testow psychiatrycznych, bo przeciez mialam depresje i raczej do stabilnych emocjonalnie nie naleze, boje sie ze nie spelniamy warunkow sojcialnych, bytowych, materialnych, bo przeciez kredytow i pozyczek mamy pod dostatkiem i to na wiele lat, boje sie ze sie przyzwyczaje do mysli o adopcyjnym dziecku i jak zajde w ciaze naturalna bede odczuwala straszna strate, boje sie opini ludzi z zewnatrz- gadania ze jestesmy zepsuci, nie umiemy sami począc............mam w głowie straszny pierdolnik, poryczalam sie dzis dla męża i uzgodnilismy, że pojade do kliniki. Porozmawiam z lekarzem, zapytam bardzo szczerze, czy sa jakies szanse, jakies pomysly, czy to sie moze w koncu udac, bo brak nam juz pieniedzy i cierpliwosci, jesli powie, ze bede w ciazy tylko niewie kiedy to bede sie leczyla dalej, jesli nie wymysli nic nowego to idziemy do osrodka adopcyjnego pytac co i jak..........tylko jak ja to wszystko zniose. Bo niby nie wiadomo przez kogo nam nie wychodzi, a jednak czuje ze to wszystko JA. Decyzje podejmuje JA, Placze JA, denerwuje sie, złoszcze i umieram z nadziei JA..........

rozmyslania nocą
Autor: wrzesniowa
21 listopada 2015, 22:55

Czasami mam w głowie taki bałagan, ze sama niewiem co sie tam dzieje, a juz na pewno ostatnio nie moge tego przelać na pisanie......... turlaja mi sie w głowie setki mysli:

-kolejny miesiac walki o dziecko- robic cos, nie robic nic i udawac ze mi to obojetne, pogodzic sie z prawda ale szukac nadzieii w kazdej chwili.......eeeeeh niewiem sama, ciagle walcze żeby zebrac sie na odwage i isc w koncu do osrodka adopcyjnego i rozpoczac walke o dziecko......w koncu to tak długo trwa.........

-walka z kilogramami, prawie jak walka z wiatrakami, czekam na przesylke z jakism cud specyfikiem wspomagaczem, sama postawilam sobie jakies cele, ale narazie miernie mi idzie walka, oj bieda.....

-walcze z samotnoscia, wiem ze jestem głupia ale nic nie poradze, ze tak czuje......samotna mimo obecnosci ludzi w domu, poprostu brakuje mi czegos, kogos......zła, ze inne dziewczyny maja juz rodziny i tak ułozone zycie , ze niemaja czasu dla mnie........zla ze nie umiem znalesc konkretnego zajecia które bym pokochała nad zycie, jakies hobby.......

-niedługo mam urodziny, imieniny, nie lubie tego czasu a jednoczesnie czekam, zawsze mi smutno bo to jednak latka leca tak nieubłaganie, tak bezowocnie......nie potrafie wymyslec nic na prezent, pytaja a ja niewiem, chciała bym zeby mnie ktos zaskoczyl...........

-marzyłam ostatnio o zrobieniu sobie kursu na dogoterapeute, to cos co mnie kreci, ale oczywiscie mnie nie stac......co za zycie......

-brak kasy naprawde czasami dobija, Boże bron żebym sie skarżyła, bo nie starcza do 1go ale naga nie chodze, mam dom i co zjesc, kiepsko płatna ale mam prace wiec ok, tylko czasami chciałabym poprostu miec troche kasy, żeby nie liczyc dni na przejazd na jednym baku, żeby na spontanie wyrwac sie na mazury, żeby wydac kase na kursy doszkalające a tu niestety dupa. No ale zdrowie najwazniejsze a nie pieniądze. Ehhhh pitole za duzo po kielichu wina, lece spać......

jesienna nuda
Autor: wrzesniowa
18 listopada 2015, 19:35

Ciagle pada, z niewielkimi przerwami będzie juz 2 tydzien, nic mi sie niechce i nic nie robie, co niestety zaczeło byc zauwazalne na wadze. Podjełam decyzje o rozpoczęciu diety, ograniczyłam sobie jedzonko i chce kupic ''cudowny'' specyfik pomocny tudziez w odchudzaniu. Zawziełam sie i nawet miałam zaczynac cwiczenia.......niestety dostałam miesiaczki i chuj strzelił wszystko. Dopadł mnie dół i ból. Z bólem sobie poradziłam, niestety smuteczki same musza ustapic za kilka dni. Kolejna porazka........

niedziela
Autor: wrzesniowa
15 listopada 2015, 13:44

Wczoraj nasprzątałam się jak głupia....no i tu 2 wnioski, albo mam straszliwie brudno, albo jestem pedantką, tu nalezy stworzyc jeszcze pkt. 3 jestem powolna i wiele rzeczy mnie rozprasza ha ha. No w każdym razie uchodziłam sie wczoraj konkretnie. Dzis mąż obudził mnie wczesniej, czyt o 9 -zrobił mi śniadanko - co uwielbiam bo mam ten przywilej tylko w niedziele, bylismy w kościele a po powrocie mąż miał na mnie chęć wiec wskoczyliśmy do łózeczka na jakies poł godzinki....ostatnio jestem jakas dziwna, bo chęci nie mam a mąż się za mnie zabierze i starcza mi jakieś 5 minut- szok! no ale narzekąc nie mogę. Pózniej wybralismy sie do tesciów na obiad i mąż pojechał do pracy a ja zostałam w domku. Niedługo bede miała gosci i koniec wekendu ehhh.

przemijanie
Autor: wrzesniowa
Tagi: śmierć   samotność   zol  
12 listopada 2015, 21:52

Jestem dzis troche zadumana.........trzymałam za reke pacjenta który umierał.........byłam spokojna i taka przyzwyczajona......niewiem czy to dobrze, czy źle....niewiem czy juz poprostu obyłam się ze smiercią?? oczywiście obcych ludzi....z rodzina to inna bajka, a własciwie koszmar...zal mi tych naszych pacjentów, ale wiem, że temu Panu ju,z jest lepiej, bardzo sie męczył. A ja dzis smutna i zamyslona, ale spokojna i opanowana trzymałam za dłon i ocierałam czoło człowieka który łapał każdy oddech i bładził wzrokiem.......widziałam jak sie dusił, wiedziałam, że juz nic nieda sie zrobic, obserwowałam każdy ruch klatki piersiowej........chciałam dac mu jakies oparcie, oczy mi sie szkliły nie dlatego, że umierał, ale dlatego że był sam...............Moja stazystka była zszokowana, to jej pierwszy raz kiedy widziała smierć z tak bliska. Pamietam mój pierwszy raz, kiedy przechodziły mnie ciarki i mdlały nogi...kiedy sie bałam.....mijały lata, zaglądałam ciekawie...przyzwyczaiłam sie. Śtrasznie jestem zła, że innym ludziom tak nie zalezy na religii, na tym żeby sprowadzic ksiedza, żeby zadbac duchowo o tych ludzi.....chyba tylko mi zalezy......no i moim dziewczynom z gabinetu ehhhh wszyscy umieraja tak samo- duszą się.....powody sa rózne, stanie serce, starośc, wycienczenie itp ale umiera sie tak samo........

Kurde kiepskie mam te przemyslenia dzis, wiec z innej beczki........zrobiłam na wlosach zabieg nr 3 i wydaje sie ze po podcieciu koncoweg bede wygladala jak cos kobietopodobnego wiec jest niezle.

Strasznie jestem spłukana...na koncie 4 zł, mąż w rachunkach po uszy więc wstyd prosic, na fryzjera da ale reszta miesiaca????? trzeba kase pozyczyc......ehhhhh lece spac. Dobranoc

nudy az miło
Autor: wrzesniowa
11 listopada 2015, 21:41

Środa, dzien wolny od pracy...spałam sobie do 10.........posprzatałam, zrobiłam obiad, polezałam cuda na kiju robiłam nic przez cały dzien. Fajnie tak wypoczywać w środku tygodnia. Po 2 zabiegach na włosy widze znaczną poprawe, kurcze ta cała kauteryzacja to cos mocnego...jeszcze jutro i w sobote i mam nadzieje, że bedzie ładnie. Przynajmniej nie bedzie gorzej to na bank. Czekam na męża bo miał dzis cheć sie poprzytulac, ale nie zdazylam z obiadem itp.....ogladam serial a jutro do pracy rodacy ;-]

ratunek
Autor: wrzesniowa
09 listopada 2015, 18:45

Dzis miałam zakręcony poniedziałek. Bałam sie troche pokazac w pracy z włosami zniszczonymi jak miotła, ale spiełam we francuza i jakos poszło, wszyscy zapomnieli.... na miejscu okazało sie ze mam badania sanitarno-epidemiologiczne do zrobienia, wiec zabrałam kolezanke i pojechalysmy do oddalonego 13km miasta. Tam szybka wizyta u pani doktor, pozniej w aptece po olejek, optyk dla kumpelki i ciastka z cukierni ;-] nie spiszylysmy sie.....po pracy bylam umowiona u szwagra w salonie fryzjerskim, ale po przyjezdzie okazalo sie ze fryzjerki niema, szwagier dzwonil, ale zostawilam telefon w pracy, ale za to dostałam szampon, serum, maseczke i loton oraz wielka saune parowa do włosów do domu na tydzien ;-] także narazie ratujemy, dopiero jak sie nieda bede ciac. jestem dobrej mysli bo włosy po 1 zabiegu sa miekkie i daly sie rozczesac....poza tym obłednie pachne. Bedzie git.

Pomijajac włosy i brak komórki nuda, spokoj i bolace cycki swiadczace o samych zlych nowinach ;-/